2023-12-24

Analogie

    Grudzień, miesiąc obfitujący w historyczne rocznice związane z wydarzeniami z okresu PRL, skłania do szukania podobieństw i różnic między tamtymi, coraz odleglejszymi czasami, a współczesnością. Wszak kraj nasz właśnie wychodzi z ośmioletnich rządów PiS, zwanych nie bez przyczyny PRL-em bis. I choć analogie nie są najbezpieczniejszą i najprecyzyjniejszą metodą oceny zjawisk społeczno-politycznych, czasem warto zaryzykować, zwłaszcza gdy podobieństwa rzucają się w oczy.

    Kiedy obserwuję histeryczne reakcje prezesa PiS i jego akolitów na wyborczą porażkę i gdy słyszę pseudopatriotyczny skowyt tzw. patriotycznej opozycji, którą mianowały się od 15 października „tłuste koty kaczyzmu”, przyspawane do stołków tak bardzo, że pan prezydent zafundował Polsce dwumiesięczne bezkrólewie, przypominają mi się czasy gomułkowskie i awantura, jaka  wybuchła wówczas wokół listu biskupów polskich do biskupów niemieckich, zawierające słynne zdanie „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.

    Dziś ludzi Prezesa w podobny sposób oburza wydumane zagrożenie utratą niepodległości z powodu zmian, jakie niektórzy proponują wprowadzić do zasad działania Unii Europejskiej oraz o… odległość w metrach od wiatraków do chłopskich zagród. To nadmuchanie absurdem balonu patriotyzmu Gomułce potrzebne było do walki z Kościołem a Kaczyńskiemu z Tuskiem.

    Analogia ta to jeden z przykładów zadziwiającego podobieństwa osobowości „towarzysza. Wiesława” (jak nazywali Gomułkę jego towarzysze partyjni) i prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego. Łączy ich swoista siermiężność w życiu osobistym. Gomułka wyniósł ją z biednego, robotniczego domu pod Krosnem, w którym często brakowało chleba, a buty nosiło się tylko w niedzielę, Kaczyński zaś, typowy mamisynek, ma problemy z zawiązaniem butów, zwłaszcza od czasu, gdy zabrakło rodzicielki. Ten pierwszy miał przynajmniej żonę, ale ten drugi za to nie gardzi – żyjemy wszak w kapitalizmie – luksusowymi gadżetami. Pozwala się wozić eleganckimi limuzynami, chociaż mógłby jeździć rowerem. Ale zapewne nie umie.

    Na poziomie rozumienia i praktykowania polityki podobieństwa są jeszcze bardziej uderzające. Obaj panowie przeciwstawiają tzw. warszawski salon i polityczne elity ludowi pracującemu miast i wsi (za Gomułki)  oraz pisowskiemu suwerenowi (współcześnie). Obaj byli na bakier ze współczesną technologią. Gomułka bo nie rozumiał potrzeb młodego pokolenia, Kaczyński, bo nie potrafi z niej korzystać. 

    Tow. Gomułka zabiegał o choćby cząstkę suwerenności, przeciwstawiając się, w miarę możliwości, dyktatowi Rosji i niemieckim rewanżystom. Walczył z upowszechnieniem kołchozów na polskiej wsi, zabiegał o uznanie przez RFN granicy na Odrze i Nysie i w obu przypadkach udało mu się odnieść sukces. Jarosław Kaczyński politykę zagraniczną państwa traktuje jako narzędzie walki o władzę w kraju i zaniedbał ją do tego stopnia, że dziś mamy złe stosunki z wszystkimi sąsiadami. Słowo suwerenność jest dla niego batem na opozycję, a sam do dziś nie potrafi się zdecydować, co Polsce grozi. Czy będzie kondominium rosyjskim, czy wschodnim landem niemieckim. Oczywiście w obu przypadkach z winy Tuska.

    Takich analogii pomiędzy obu tymi politykami jest znacznie więcej, zwłaszcza charakterologicznych, ale porównania te pozostawmy historykom.

    Ja natomiast – starszy pan, który w przeciwieństwie do większości moich czytelników pamięta rządy Gomułki – co do jednego jestem pewien. Obaj politycy przedkładali los partii nad interesy narodu. Gomułka, bo był ideowym komunistą, a Kaczyński, bo kocha władzę i marzy o roli „emerytowanego zbawcy narodu”.

Zbigniew Noska