2023-12-24

Plwacz księciem na Ujściu

Plwacz księciem na Ujściu

adchodził zmierzch. W krajeńskiej puszczy było już niemal ciemno. Pomiędzy grubymi pniami dębów, sosen, buków i cisów wił się wyboisty trakt, którym posuwał się oddział wojów. Z oddali wyły stada nienasyconych wilków, co ciągnęły za wojskiem w nadziei, że dopadną jakiegoś konnego wojownika, pozostającego w tyle.

Zapalcie kagańce – rozkazał pachołkom miecznik Bronisz, jadący na karym rumaku przy czterokonnym wozie. – Noc idzie!

A ludzkiej sadyby ani śladu – ozwał się, wpół siedząc, wpół leżąc na wyścielających wóz niedźwiedzich skórach, książę Władysław Odonic, zwany Plwaczem.

Jeno wilcze ślepia świecą między drzewami – westchnął, kuląc się u książęcych kolan, igrzec Domagoj i oburącz przycisnął gęśle do chudej piersi.

A niechaj mnie licho porwie, jeśli wiem, co gorsze: ogary Laskonogiego czy te krajeńskie basiory. A tu nas, nieboraków, wilczyska na kieł wziąć mogą, nim ujrzym ujskie grodzisko.

Nie kracz, grajku, nie kracz – skrzywił się Plwacz, znużony długą podróżą z Gdańska ku północnej Wielkopolsce.

Czas na postój – nakazał miecznikowi. – A ty, Domagoj, zagraj coś, zamiast strachać się wyciem wilków.
Wozy zatoczyły koło, a kusznicy i oszczepnicy skrzesali ogień. Stary igrzec posłusznie uderzył w struny i zaśpiewał cicho piosenkę o sierocie, wypędzonym z ojcowskiego dworu przez złego stryjca, laskonogiego kościeja. Twarz księcia wykrzywił grymas nagłego gniewu.

Dość! – warknął groźnie. – Zamilcz, bo język wyrwać ci każę!
Po siedemnastu latach walki czuł śmiertelną nienawiść do najprzebieglejszego z Mieszkowiców, kulawego rozpustnika. Nie mógł spokojnie słuchać imienia ni przezwiska przeklętego stryja. Zdawał sobie w skrytości ducha sprawę, że nie dorównuje mu ani rozumem, ani walecznością. Daremnie próbował stawić mu czoła.
Wyrzucony z Kalisza, przepędzony z Wielkopolski, tułał się po świecie, szukając sprzymierzeńców. W Gnieźnie skarżył się zaprzysięgłemu wrogowi Laskonogiego, dumnemu metropolicie Kietliczowi. We Wrocławiu prosił o wstawiennictwo Henryka Brodacza. Na Węgrzech zabiegał o względy króla Andrzeja.
Wracając znad Dunaju, wstąpił wraz z Henrykiem Pobożnym na Wawel, ofiarując swe usługi Leszkowi Białemu. Ten skłonił go, by wybrał się na Pomorze do Świętopełka i namówił do wspólnej wyprawy na pogańskie Prusy. Nie dotrzymał słowa. Skumał się z Świętopełkiem, który chciał wyzwolić się z krakowskiego lenna.
Otrzymawszy od księcia z Pomorza Gdańskiego pomoc, ruszył Władysław Odonic ku Ujściu, by tym razem zaatakować od północy księstwo znienawidzonego stryja.

Daleko do Ujścia? – spytał miecznika, który dobrze znał te okolice.

Pół dnia drogi, panie. Jutro w południe gród będzie nasz, chyba że Laskonogi obsadził go wojami.

Wtedy dobywać go będziem – dodał sennym głosem książę i rychło potem, otuliwszy się niedźwiedzimi skórami, zasnął. Następnego dnia, 9 września 1223 roku, Władysław Odonic przy pomocy wojów Świętopełka opanował Ujście. Odtąd tytułował się w dokumentach jako „książę na Ujściu” („dux de Usce”). W miesiąc później podbił Nakło. Nie wiadomo, czy Władysław Laskonogi interweniował zbrojnie, jednak bardzo szybko, bo już 30 listopada w Kcyni doszło do zawarcia pokoju pomiędzy książętami, podczas którego nastąpiło wyznaczenie granic władztwa Odonica, czyli księstwa ujskiego. Obejmowało ono prócz Ujścia kasztelanię nakielską, na wschód okolice Gąsawy, na południu rozciągało się do Rogoźna, a na północnym zachodzie do Wałcza. Widać więc, iż w Kcyni otrzymał Odonic całkiem spory dział ziemi. Były to jednak tereny niezbyt ludne, pokryte lasami i pustkowiami.
Umowa w Kcyni okazała się rozwiązaniem jedynie tymczasowym, a jej warunki nie zadowalały Odonica. Kolejny etap konfliktu rozpoczął się w 1225 roku. Wówczas Plwacz zmienił, czy też może ujawnił swoje prawdziwe cele. Porzucił tytuł dux Usce i przyjął tytulaturę dux Polonie, która była manifestacją roszczeń do całości ziem stryja.
Konflikt zbrojny osiągnął apogeum w 1227 roku, gdy Władysław Laskonogi postanowił ostatecznie rozprawić się z bratankiem. W tym też celu wysłał silne oddziały pod dowództwem wojewody Dobrogosta, który obległ Ujście. Niespodziewanie nie tylko wtedy nie udało się zdobyć silnie umocnionego grodu, ale młodszy z Władysławów, korzystając z zaskoczenia, uderzył na oddziały Dobrogosta i w dniu 15 lipca je rozbił, zabijając wojewodę. To zwycięstwo umożliwiło Odonicowi opanowanie większości Wielkopolski.
Niebezpieczeństwo definitywnej utraty dzielnicy skłoniło Władysława Laskonogiego do podjęcia rozmów w sprawie pokojowego rozwiązania sporu. W tym celu został zwołany w listopadzie 1227 roku uroczysty zjazd książąt, duchownych i możnych do położonej na Kujawach Gąsawy.
W owym  niewielkim grodzie zebrali się niemal wszyscy książęta i komplet biskupów dzielnicowej Polski. Jednym z tematów zjazdu było postawienie w stan oskarżenia Władysława Odonica i Świętopełka II Pomorskiego. Obaj się na zjeździe nie pojawili, albowiem obawiali się decyzji o oddaniu całej Wielkopolski Władysławowi Laskonogiemu oraz przegnaniu pomorskiego księcia, który uzurpował sobie piastowskie ziemie nad Bałtykiem. Obrady trwały kilkanaście dni. I oto nadszedł 24 listopada. Wczesnym rankiem, gdy było jeszcze ciemno, do Gąsawy wpadli Pomorcy Świętopełka. Błyskawicznie rozprawili się z wartownikami i, prowadzeni przez szpiegów Odonica, ruszyli do komnat książęcych. Henryka Brodatego zastali jeszcze w łożu. Ciężko poraniony książę przeżył tylko dzięki bohaterskiemu poświęceniu rycerza Peregryna z Wesenburga. Ów Niemiec z pochodzenia własnym ciałem zasłonił swego pana.
Konrada Mazowieckiego mordercy albo nie znaleźli, albo ich nie interesował. Natomiast Leszka Białego dopadli w łaźni. 41-letni książę, sprawniejszy od Henryka, był bezbronny i nagi. Zdołał jednak się wyrwać, dopadł konia i popędził przez pola, bo napastnicy odcięli mu drogę do zamku. Mroźny poranek sprzyjał zbrodniarzom. W ruch poszły łuki i piki, aż w końcu książę krakowski runął na ziemię.
Zabójcy zbiegli, a zjazd skończył się niczym, bowiem ocaleli jego uczestnicy czym prędzej się rozjechali. Pozostało… funkcjonujące do dziś w polszczyźnie określenie „krwawa łaźnia”.
Winni mordu zaś nie tylko nie zostali ukarani, ale w dodatku osiągnęli pełny sukces. Świętopełk w zamieszaniu, jakie zdołał wywołać zbrodnią, całkowicie uniezależnił swoje księstwo od Piastów, zadbał o jego rozwój i nawet uzyskał przydomek Wielkiego. Władysław Odonic prowadził zaś nadal zaciekłą walkę ze stryjem. I w końcu zwyciężył. Zmusił Laskonogiego do opuszczenia Wielkopolski.
Swoisty epilog zbrodni w Gąsawie miał miejsce cztery lata później – 3 listopada 1231 r. w Środzie Śląskiej. Władysław Laskonogi dożywał tam swoich dni na łaskawym chlebie Henryka Brodatego. Stary książę, który przez całe życie znany był jako rozpustnik, rzucił się na jakąś dziewczynę, ponoć Niemkę, dybiąc na jej cnotę. Ta nożem rozpruła księciu brzuch, pozbawiając go życia.
Władysław Odonic, zwany też Plwaczem, zmarł osiem lat później. Po jego śmierci w 1239 roku skończyła się rola Ujścia jako stolicy samodzielnego księstewka.